Klatka (2003)

Film dokumentalny o kulcie przemocy wśród młodych ludzi, prezentuje wypowiedzi chuliganów walczących w ustawkach oraz zawodników nielegalnych walk w tzw. "klatkach" o ich życiu codziennym, treningach i starciach z przeciwnikami, zawierający także fragmenty walk ulicznych i stadionowych, pomiędzy kibicami i policją, oraz ustawianych bójek organizowanych w lasach i na boiskach.





Produkcja: 2003
Premiera: brak informacji

Reżyseria:



Notatki:
"Chuligan - brzmi dumnie"
Dwaj mężczyźni walczą ze sobą w żelaznej klatce. Ta walka wydaje się nie mieć żadnych reguł. Czyżby nie legalny turniej bokserski, znany z amerykańskich filmów? Bynajmniej. Takie nielegalne turnieje już się w Polsce - podobno - nie odbywają. Ci ludzie w klatce, walczący w otoczeniu widzów, w tym małych dzieci, nie biją się, ale uprawiają sport: jedną z odmian brazylijskiego ju-jitsu. Ale to nie o nich Sylwester Latkowski nakręcił swój nowy film "Klatka".
Klatka z filmu Latkowskiego to trybuna stadionu piłkarskiego odgrodzona wysokimi prętami zarówno od boiska, jak i od sąsiadujących sektorów. Wprowadzani są tam kibice, pilnie strzeżeni przez policję. Na stadion przyszli pod eskortą, pod eskortą też zostaną odprowadzeni na dworzec. Aby przypadkiem nie przyszło im do głowy odpowiedzieć na zaczepki kibiców gospodarzy. Tyle że zarówno sami kibicie, jak i eskortujący ich policjanci doskonale wiedzą, że tu, na stadionie i wokół niego, do bijatyki kibiców nie dojdzie, chyba że ktoś celowo ją sprowokuje. Kibice - jakże odbiegający od stereotypu śmierdzącego wódką szalikowca - mówią o sobie z dumą "chuligani" (a raczej z angielska "hooligans"). Na stadionie mogą się pobić co najwyżej z policją. Nie znaczy to, że zrezygnowali z bójek między sobą. Przez cały mecz trwa na trybunie pojedynek słowny - kibice rywalizujących) drużyn prześcigają sięw coraz bardziej soczystych połajankach. Konfrontacji siłowej służą natomiast tzw. ustawki grupowe walki wręcz według ściśle ustalonych reguł.
Naprzeciwko siebie stają dwie grupy po 20-30 mężczyzn. Walka trwa niedługo, ledwie parę minut. Więcej nie trzeba: walczący są silni, do rozstrzygnięcia dochodzi szybko, zaś całość zostaje zarejestrowana kamerą wideo, a wynik pójdzie w świat - zostanie ogłoszony w Internecie. Za tydzień nowy mecz ligowy i nowa ustawka. A co pomiędzy? Nic szczególnego - nauka, czasem praca, ale przede wszystkim trening siłowy. Ciężki, mozolny, bez oszczędzania: boks, częściej owo brazylijskie ju-jitsu. No i życie podziemne: wyprawy do innych miast, spotkania instruktażowe, wspólne zabawy przy alkoholu, przywołujące w pamięci sceny ze "Zmierzchu bogów" Viscontiego, poprzedzające filmową wizję Nocy Długich Noży, potem powrót do domu i tłumaczenie się zaniepokojonym rodzicom z siniaków i zadrapań. Dlaczego trenują, dlaczego wytrzymują taki reżim? Łatwo zrozumieć: grupa, która pójdzie na ustawkę, liczy około 30 osób, aspirujących do tego grona jest zazwyczaj dwa albo i trzy razy tylu. Aby dostać się do tej grupy, trzeba się zasłużyć, pokazać coś niezwykłego. To najprostsze z możliwych wyjaśnienie, dlaczego poziom agresji wokół nas eskaluje.
Bandyci mordują polską piłkę narzekał na lamach gazet prezes PZPN, Michał Listkiewicz, kiedy w wyniku starć między kibicami drugoligowych drużyn Śląska Wrocław i Arki Gdynia we Wrocławiu 30 marca 2003 roku zginął młody mężczyzna. Gdy słyszy się o aferach wstrząsających polskim sportem, trudno się nie uśmiechnąć. Zwłaszcza że kibicom-chuliganom daleko do tego, co kojarzy się z pojęciem bandyty. Są wśród nich chłopcy z normalnych (przynajmniej pozornie) rodzin, kierują się określonym kodeksem etycznym, mają silne poczucie więzi środowiskowej, a przede wszystkim - lokalnego patriotyzmu. Wiedzą, że to tylko na chwilę, że kiedy skończą szko'ę lub studia (tak, są wśród nich również studenci!), trzeba będzie się wziąć za coś poważnego i ustąpić miejsca młodszym, zapewne jeszcze bardziej niż oni skorym do bitki, jeszcze bardziej zadziornym. Zresztą, w swoim odczuciu oni nie biją się, tylko walczą. Za co? Za swoją ukochaną drużynę, za wspólnotę, za przyjaźń, za wiarę, że nigdy nie zostaniesz sam. Tak głosi credo kibiców Arki Gdynia). Piękne ideały, prawda? Dlaczego więc sam widok tych młodych kibiców tak bardzo niepokoi, a ich zachowanie budzić może niekłamany lęk?
Film Sylwestra Latkowskiego nie trwa nawet godziny, ale dawka szoku, jaką oferuje, jest potężna. Realizator - w przeciwieństwie do poprzednich filmów - wyszedł z kadru, zadaje pytania zza kamery, częściej jednak prowokuje swoich rozmówców do zwierzeń. Zaskakujące wypowiedzi ilustruje zdjęciami nakręconymi przez swoją ekipę, materiałami zrealizowanymi przez policję, wreszcie kasetami otrzymanymi od kibiców. Dlaczego rejestrują swoje wyczyny, spotkania, treningi? Może w celach szkoleniowych, a może by dać świadectwo, że walka była czysta? A przy okazji - na pamiątkę, by za jakiś czas powspominać, jacy byli młodzi, silni i zwycięzcy. I pokazać dzieciom, by miały pewność, jaką drogą pójść należy. Wszak pogrzeb "Mariego", kibica Arki Gdynia zamordowanego podczas wrocławskiej zadymy, był naprawdę piękny."
Kino, Nr 12/2003, Konrad J. Zarębski


IMDb (angielski)
Wikipedia (polski)


04.140922

(POL) polski,


- BRAK DODATKOWYCH ILUSTRACJI -

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz